Hodowla: Jak kupić araba?

W pierwszej kolejności musimy zastanowić się, czy potrzebujemy konia hodowlanego, czy użytkowego? A może jedno i drugie? Czy mamy już jakieś konie, czy ma to być nasz pierwszy? I czy mieliśmy kiedyś do czynienia z arabami, czy z końmi innych ras? Czy mamy własną stajnię, czy zamierzamy trzymać konia w pensjonacie? I czy w ogóle mamy doświadczenie w postępowaniu z końmi? Jesteśmy zdani tylko na siebie (ew. z rodziną), czy ktoś będzie nam pomagał? Wreszcie, jakie są nasze możliwości finansowe? Od odpowiedzi na te pytania (a także na wiele innych, bo jedno rodzi drugie), zależy, co wybierzemy z oferty koni dostępnych na rynku.
A więc przede wszystkim źródło zakupu. Możemy nabyć konia na jednej z licznych aukcji i przetargów urządzanych w stadninach Skarbu Państwa (Janów Podlaski, Michałów i Białka) bądź z rąk prywatnych, przeważnie z ogłoszenia w jednym z czterech pism hodowlanych lub w Internecie (voltahorse, polskiearaby.com, qnwortal.com). Nie można z góry przesądzać, które źródło jest lepsze, bo i tu, i tam może trafić się nam „rumak naszych marzeń”. Jeśli jednak nie możemy na ten zakup przeznaczyć zbyt wielkiej sumy, a zależy nam na bliskim pokrewieństwie z utytułowanymi osobnikami, dobrym wyjściem będzie przejrzenie oferty którejś ze stadnin ANR, urządzających comiesięczne przetargi. W stadninach bowiem przyjęte jest wielokrotne powtarzanie udanych połączeń i można za stosunkowo niewielką sumę nabyć np. siostrę czempionki pokazowej, mniej urodziwą lub z nabytym defektem fizycznym, posiadającą jednak ten sam genotyp. Takie postępowanie wskazane jest, gdy nie dysponując większymi funduszami, chcemy nabyć materiał hodowlany.
I tak, na jednym z pierwszych takich przetargów w latach 90. (zwanych wtedy „jesiennymi aukcjami”), kupiłam trzyletnią klacz z bardzo dobrym pochodzeniem, wycofaną z treningu wyścigowego z powodu kulawizny, za sumę porównywalną do ceny dobrego konia roboczego. Klacz okazała się wspaniałą matką i te cechy przekazała swojej córce, stojącej do dziś w mojej stajni. A z kulawizny po dwóch latach prawie nie pozostało śladu, do tego stopnia, że mogłam zaprezentować tę klacz na Wystawie Zwierząt Hodowlanych w Sitnie k. Zamościa.
Kupując „z ogłoszenia”, dobrze jest sprawdzić, czy sprzedający jest członkiem Polskiego Związku Hodowców Koni Arabskich lub przynajmniej zasięgnąć o nim dodatkowych referencji (nie dotyczy to hodowców o nazwiskach ogólnie znanych w „końskim” świecie). Ma to na celu uniknięcie nabycia konia od handlarza, z czym wiążą się tylko same kłopoty. Koń taki może bowiem być „po przejściach”, tj. utrzymywany w niewłaściwych warunkach, nieodpowiednio żywiony lub traktowany, co może zaowocować konsekwencjami zdrowotnymi lub charakterologicznymi. Nawet jeżeli kupimy go taniej – w efekcie możemy więcej dołożyć niż zaoszczędziliśmy. Zdarzały się np. przypadki sprzedaży konia z umiejętnie zamaskowanym rakiem strzałki lub wypryskiem letnim (tzw. „lipcówką”). To ostatnie schorzenie w zimie się nie ujawnia, jeżeli więc nie jesteśmy pewni uczciwości naszego kontrahenta – na oględziny konia wybierzmy się latem.
Najczęściej handlarze usiłują ukryć wady charakteru koni. Czynią to, podając nadmiernie nerwowemu czy wręcz złośliwemu osobnikowi środki uspokajające przed spodziewaną wizytą klienta. Jeżeli zaś wizyta będzie niespodziewana lub pewnych narowów nie da się ukryć, można zastosować chwyty psychologiczne, np. wmawiając klientowi, że są to nawyki przejściowe, które w dobrych rękach (tu sprzedawca pochlebia kupującemu, który zwykle czuje się tym mile połechtany) na pewno ustąpią…
Wysłano dnia 16-10-2007 przez polskiearaby.com
Oceny artykułu
