Tradycja i Kultura: Górale tak się ścigali, że aż leciały iskry

Od niedzieli przez najbliższych kilka tygodni pod Tatrami wszyscy pasjonować się będą Kumoterską Gońbą, czyli wyścigami niewielkich, dwuosobowych sanek zaprzężonych do jednego lub dwóch koni. I chociaż osiągają one prędkość znacznie mniejszą niż na torach wyścigowych, i tu zawody wywołują ogromne emocje.
Wczoraj cykl góralskich zawodów konnych zainaugurowano na polanie Lichajówki w gminie Poronin. Na starcie stanęło kilkanaście sanek, a w każdych gazda i obowiązkowo ładna gaździnka. Niestety, w tym roku zawody nie odbędą się w Zakopanem, i gminie Szaflary. Organizatorzy odwołali je ze względu na wypadek, do którego doszło dwa lata temu, kiedy to na zakopiańskiej Równi Krupowej rozszalały koń wjechał w publiczność, raniąc poważnie jedną z turystek.
W Poroninie jednak wyciągnięto wnioski z tego przykrego zdarzenia. Na wczorajszych zawodach bezpieczeństwa pilnowano bardzo skwapliwie. Co ważne, sami widzowie, zamiast pchać się w stronę trasy, tym razem trzymali się na bezpieczny dystans. - A co to są te kumoterki? - dociekali
- To sanie dwuosobowe, którymi jeździli nasi przodkowie - opowiada pan Jan, jeden z zawodników.
Jak wszyscy podkreślają, większość obecnych kumoterek jest znacznie wygodniejsza i nowocześniejsza niż przed laty. Są tacy, którzy budują sanie specjalnie na wyścigi, a są i tacy, co mają prawdziwe dzieła sztuki: drewniane, rzeźbione, plecione.
- Kumoterkami woziło się kiedyś dziecko do chrztu - przypomina pan Jan. - Jechał więc nimi ojciec i matka chrzestna. Baba w saniach też potrzebna! Powiedziałbym, że jak w zupie wkładka. Na zawodach, tak jak kiedyś do chrzcin, też w sankach jadą dwie osoby: kumoter z kumoszką. Bo nie tylko chłop, co powozi, jest ważny. Baba, co za nim siedzi w sankach, też swoją rolę odgrywa! Po pierwsze robi wszystko, żeby z sanek nie wypaść, a poza tym tak balansuje ciałem, żeby i sanki na zakrętach się nie wywróciły.
Górale, dla większej atrakcyjności, wprowadzili jeszcze do wyścigów kumoterek narciarzy, czyli zawody w skiringu i ski skiringu: różne wersje górala na nartach jadącego za koniem albo za koniem z jeźdźcem. Wszyscy żałowali, że mimo wszystko w tym roku legendarnych góralskich zawodów nie będzie w Zakopanem. - Może warto tę decyzję jeszcze przemyśleć - mówił w Poroninie Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. - Już nie czas na zorganizowanie samych zawodów, ale Paradę Gazdowską można by na szybko zrobić. Każdy góral ma we krwi umiłowanie koni i warto byłoby się pokazać na Krupówkach.
- Pieniądze w budżecie są i może rzeczywiście choć Paradę Gazdowską zorganizujemy - deklaruje Jan Gąsienica Walczak, wiceburmistrz Zakopanego. - Warto zapewne usiąść i na spokojnie się nad tym zastanowić. Wczorajsze zawody to początek góralskiego Grand Prix w wyścigach niewielkich góralskich sanek. Co tydzień w innej miejscowości górale rywalizować będą o cenne punkty. A liczy się nie tylko czas, ale i ubiór jadących sankami, a i uroda baby na kumoterkach też jest w oczach sędziów dodatkowym atutem.
Autor: Przemysław Bolechowski, źródło: POLSKA Gazeta Krakowska, fot. Radio Kraków
Wysłano dnia 16-01-2008 przez Przemysław Bolechowski
Ankieta tego artykułu
Oceny artykułu
Ten artykuł nie został jeszcze oceniony.
Czy chcesz być pierwszy?
Miałem okazję być członkiem Małopolskiego Z.H.K. Z relacji szefostwa tego Związku wynikało, że te zawody są ich największym problemem.Z tradycją malą bardzo wile wspólnego natomiast z kulturą niewiele.Większość górali nawalona jak parowozy, a konie do tych zawodów nie są trenowane, aby poprawić ich kondycję, a trzymane są w stajniach, żeby były głodna ruchu.Ii nie obchodzi ich to, że to powoduje kontuzje i problemy z zapanowaniem nad końmi.Ładne to jest w TV i z bezpiecznej odległości, bo nie czuć zapachu śliwowicy.Z powodu pieniędzy jakie ta impreza przynosi góralom nikt nie myśli o wprowadzeniu tam kultury.To taka mała łyżeczka dziegciu.